Gdy w roku 1896, pruska komisja kolonizacyjna nabyła Topolno na subhaście, jeden z jej urzędników przybywszy po raz pierwszy tu dotąd i rozpatrzywszy się cokolwiek na miejscu tak się o nim wyraził: "Zaiste, to siedziba książęca!" I miał słuszność. Ziemia urodzajna, łąki w trawę bogate, a nad Wisłą tak zwane kępy, pokryte gęsto wiciami koszykarskimi. Oto rozmaite źródła przynoszące niemałe dochody. Dziś kiedy już folwark podzielony pomiędzy chłopów niemieckich a pozostałe nieużytki, nie nadające się na parcelację, komisja kolonizacyjna pobiera jeszcze dochody, które się nieomal równają sumie procentu za kapitał, jaki zapłaciła za cały majątek Topoleński. Tak więc ten piękny kawał ziemi, który pewien korespondent słusznie nazwał perłą majątków ziemskich w powiecie świeckim, przeszedł za bezcen w obce ręce z których zapewne się go nie odzyska. Jedynie marnotrawstwo i niedołęstwo mogły by być przyczyną jego ruiny. A jakże uroczo położony ten zakątek! U stóp gór ciągnących się blisko Wisły, ukrywają się budynki z dawniejszego folwarku, chaty wieśniaków, kościółek poklasztorny między drzewami liściowymi. Piętrzą się topole jak smukłe filary o wysokości olbrzymiej, a cieniste wierzby spuszczają smutne swe grube konary jakby na cichą swą skargę, że po tylu wiekach które przetrwały, ich zagłada się zbliża. Nie prędzej spostrzeżesz Topolno, aż wstąpisz do niego. Tylko z dala od czasu do czasu zabłysną białe wieżyczki kościoła, jakby cię witały i zapraszały do siebie. Skoro staniesz na miejscu i rzucisz okiem na pagórek zielony, widzisz nad sobą kaplicę wychylającą się z pod gaju drzew rozmaitych. To kaplica św. Rocha, zbudowana prawdopodobnie przez Samuela Konarskiego, dziedzica Topolna, w XVI w. jak wnioskować można z liter umieszczonych w chorągiewce nad wieżyczką S.K.C.P /Samuel Konarski Chorąży Pomorski /
Tu za dawniejszych czasów odbywały się odpusty św. Rocha, na nie wiele przybywało ludu, bo wielką miał cześć ku patronowi przeciw zarazie. Obok kaplicy znajduje się cmentarz, na którym chowano umarłych w skutek cholery. Nadzwyczaj urocze to miejsce. Lecz jakże się zdziwisz, gdy wejdziesz na górę! Nie kaplicę już, ale gruzy tylko zobaczysz z dawnej kaplicy. Czy się kto znajdzie jej odbudowaniem? W ostatnim czasie starali się potomkowie dawniejszego dziedzica aby pozwolono im odbudować kaplicę. Lecz komisja kolonizacyjna która jest jej właścicielką, pozwolenia odmówiła, uzasadniając to tym, że mogłyby się odbywać do niej pielgrzymki. Ze smutkiem odchodzisz z tego miejsca. Gdy opuściwszy lasek staniesz wyżej kaplicy na miejscu otwartym, jakżesz malowniczy ukaże się przed tobą krajobraz! Przed sobą widzisz ogromną dolinę, cztery mile długą a milę szeroką, gęsto pokrytą drzewami to owocowymi, to wierzbami które całą tę przestrzeń czynią podobną do wspaniałego parku. W tym parku kryją się liczne osady, które tworzą między sobą gminy,
ale wiosek z wyjątkiem jednej nie spostrzeżesz, bo każdy obywatel mieszka na swojej zagrodzie, otoczonej drzewami wskutek czego rozeznać się nie zdołasz gdzie jedna wioska się kończy, a druga zaczyna. W pośród tej pięknej doliny snuje się cicho i spokojnie srebrzysta Wisła, rzek polskich królowa. Na niej parowce, liczne statki, tzw. berlinki swymi żaglami jakby motyle mijają się w tę lub w ową stronę. Od czasu do czasu płyną tratwy drzewa budulcowego z Galicji i królestwa polskiego w dół rzeki. Het na wschód doliny wznoszą się góry a na ich krawędzi widnieją sioła, wieże kościołów, kominy fabryczne, miejscami zagajenia lub drzewa szosą wiodącą na Unisław do Torunia. Naprzeciw tobie leży Starogród ze swoim kościołem o smukłych wieżyczkach, panujących nad całą doliną. Za dawnych czasów był tu zamek krzyżacki, w którego kapliczce przez szereg lat przechowywała się cenna relikwia, głowa św. Barbary. Dalej na prawo widać różne zabudowania folwarczne, cukrownię Unisławską, obok niej sam Unisław, a na południowym końcu doliny, gdzie góry dochodzą do Wisły ciemnieją się bory Ostromeckie. Na północ zaś po lewej stronie góry św. Wawrzyńca sterczą wieże i kominy, wszystkie tak, blisko siebie jakby się wznosiły z jednego miejsca. To Chełmno, miasto w Prusiech najstarsze. Po lewym brzegu Wisły widoczne są rysy niegdyś sławnej i silnej warowni krzyżackiej, dziś miasta powiatowego Świecia.
Jeżeli jeszcze raz od północy ku południowi mierzysz okiem tę przestrzeń całą, przyznasz niezawodnie, że rzadko się widzi tak piękny i wspaniały krajobraz. A gdy noc zapadnie, cicha, pogodna, tym więcej odczujesz jak czarujący ten zakątek. W gaikach słowiki nucą swe piękne pienia, niekiedy odbijają się echem nawoływania flisaków, czasem słychać to głos fujarki, to granie na skrzypcach, to znowu rozbrzmiewają pieśni wesołe, czasem rzewne i smętne.
W stronę północy wysoko wzbijają się łuny nad miastami Chełmnem i Świeciem, a nad górami wschodnimi migocą liczne światełka z domów mieszkalnych. Wszystko to nadaje tej pięknej okolicy charakter romantyczny.
W takim ustroniu leży Topolno, dawniej folwark, a dziś osada pruskiej komisji kolonizacyjnej. Od niepamiętnych czasów należał ten majątek ziemski do możnej i sławnej rodziny Konarskich, której członkowie wybitne zajmowali stanowiska w Polsce na pożytek kraju i kościoła. Już na początku XVI wieku za rządów króla polskiego Zygmunta I, był jeden z Konarskich imieniem Jan biskupem krakowskim. Przede wszystkim wspomnieć należy o ks. Stanisławie Konarskim ze zakonu OO. Pijarów, który żyjąc w XVIII w. wielkie położył zasługi dla dobra Narodu. On pierwszy wystąpił skutecznie przeciw swawoli i bezrządowi szlachty, starał się o czystość języka w piśmiennictwie polskim, a najważniejszym jego dziełem było ulepszenie szkolnego wychowania młodzieży. Z pod jego kierownictwa wyszedł liczny zastęp zacnych i dzielnych mężów, którzy w tych smutnych czasach, wielce dla Narodu byli potrzebni Z dziejów Topolna zasługuje na wzmiankę szczególnie Samuel Konarski chorąży pomorski, który się urodził w roku 1542, a umarł w 1608 roku. Pochowany został w starym kościółku drewnianym w Topolnie. Był to mąż głębokiej wiary i pobożności, prawdziwym ojcem ubogich, wielce dbały o chwałę Bożą. Świadczy o tym napis łaciński, jaki wyryto na jego nagrobku, a który brzmi po polsku
"Mąż nadzwyczajnej wiary i pobożności / i czci Bożej /
Nie mniej i dla ubogich hojny,
Tu na tym miejscu, które z małżonką Heleną / ku czci Bożej /
Wybrał i kosztem swoim wystawił, jest pochowany
żył lat 66 - umarł w roku 1608 "
Małżonka jego Helena, o której wspomina ów napis, pochodziła z Konopatu w parafii Przysierskiej i była córką Łukasza Konopackiego. O jednym z Konopackich podaje kronika, że w roku 1582 zburzył kościół katolicki w Polednie /dziś należy do parafii gruczeńskiej/.
Był to Konopacki, kasztelan Elbląski, który liczył się do wyznawców nauki Marcina Lutra Jakie pokrewieństwo zachodziło między tym luteraninem, a Heleną Konarską nie wiadomo. Ale w każdym razie nie miła ona nic wspólnego z nienawiścią tego człowieka do wiary katolickiej. Przeciwnie, gorliwą była katoliczką, żyła świątobliwie i w wielkiej świątobliwości zakończyła swój żywot, co stwierdził nawet cud po jej śmierci, jak czytamy w pośmiertnym o niej wspomnieniu:
"W Topolnie leży pochowana Helena z Konopackich Konarska
Samuela Konarskiego, chorążego pomorskiego małżonka
Łukasza Konopackiego córka,
Z jej ust po śmierci cudownie lilia wyrosła"
Ich syn Samuel, wojewoda Malborski, także zachował wiarę św. i wielką pobożność.
Na utrzymanie kościoła i duchownego w Topolnie zapisał swoją wieś Cieleszynek w roku 1638. Ostatnim z Konarskich, którzy tu mieszkali był Andrzej Konarski, podkomorzy pomorski. Umarł w roku 1700. Po nim objął Topolno Józef Czapski, kasztelan Elbląski.
W ręku Czapskich pozostał ten majątek blisko 80 lat. Po śmierci Jakuba Czapskiego około 1780 roku przeszło Topolno na własność Potockiego z Będlowa, od którego już dwa lata później nabył je Mateusz Witk Jeżowski, podkomorzy Chełmiński, dziedzic Ostrowitego. Niedługo żył, albowiem umarł już w roku 1806. Ożeniony z Marianną Działkowską pozostawił dwoje dzieci Nikodema i Jadwigę. Ostrowite otrzymała Jadwiga, a dziedzicem Topolna został Nikodem, który pojął za żonę Konstancję Zaborowską, dziedziczkę Zbrachlina i Głębokiego. Po śmierci swego męża /1831 r. / rozparcelowała Konstancja kawał ziemi pod Cieleszynkiem między lud Polski. Kolonię tą nazwano na jej pamiątkę Konstantowo. Miała ona też zamiar na miejsce starej, walącej się kaplicy św. Rocha wybudować nową, lecz przeszkodził jej w tym Włodzimierz Kubicki Piettuch, pochodzący z Hermaniszek na Litwie, który w roku 1859 zaślubił jej córkę Wandę a z nią otrzymał Topolno. Od tego czasu folwark coraz więcej upadał. Pałac starożytny i piękny który się tu znajdował, zgorzał na końcu 1889 roku a z nim wiele zginęło cennych obrazów i starożytności. Zaczęto nowy pałac budować, ale dziedzice już w nim nie zamieszkali, ponieważ przed wykończeniem jego w roku 1896 pruska komisja kolonizacyjna nabyła Topolno na subhaście.
Na tym się kończy historia tej posiadłości ziemskiej, która przez tyle wieków znajdowała się w rękach polskich. Jej dziedzice byli magnatami, bo prócz Topolna liczne dzierżyli folwarki. Ale najchętniej mieszkali tu w tym uroczym ustroniu, gdzie urządzili sobie prawdziwą wielkopańską siedzibę. A to miejsce piękne i malownicze, gdzie nie tylko lud, ale też szlachcic odznaczał się pobożnością chrześcijańską, wybrała sobie Królowa Niebieska, aby obfite i nadzwyczajne łaski rozdawać wiernym.